Piękny byk daniel i opowieść Krzyśka. 
Do obwodu dotarłem jeszcze po ciemku. Zostawiłem samochód na skrzyżowaniu, pod dębem. Stamtąd miałem ok. 1 km do ambony. Pomysł na tę, a nie inną, wziął się stąd, że dnia poprzedniego siedząc na niej widziałem 4 byki i słyszałem na łąkach kilka innych. Wchodzę na ambonę, siadam i marznę. Zrobiło się coś koło 0 st. C. Nic nie słyszę, opada mgła. "W lesie nie jest najgorzej, na łąkach będzie tragedia". W pewnej chwili słyszę dojrzałego byka, na wprost, na łące. Postanawiam go podejść, a sprawa nie taka prosta. Żeby nie dać odwiatru muszę pomaszerować ok. 500 m w stronę samochodu, skręcić w prawo i przeskoczyć rów z wodą. Dalej, pod wiatr, ale po otwartej łące. Nie wiem tylko, czy w rowie jest woda, a jeżeli tak, to ile. Na szczęście wody mało i mgła, która wydawało się będzie uniemożliwiać podchód wyraźnie mi sprzyja. Co jakiś czas się podnosi i znów opada przesuwając się o kilkadziesiąt metrów w stronę lasu. Idę na głos byka. Jestem na "gołej" łące, bez szansy na schowanie się choćby za krzaczkiem, kiedy spostrzegam dwa chłysty. Na szczęście bardziej interesuje je coś za nimi, jeszcze we mgle. Powszechnie wiadomo, że daniel ma najlepszy wzrok wśród jeleniowatych, więc naprawdę Św. Hubert mi sprzyja, zsyłając tę mgłę. Byki, odwracając się kilka razy, mijają mnie o kilkadziesiąt kroków i wchodzą do lasu. Nie widzę tego, lecz słyszę plusk wody w rowie. Pewnie zaraz zobaczę "mojego" byka, myślę i on zobaczy mnie na środku tej gołej łąki!!! Jak się schować? Nie ma szans. Klękam więc i znów nasz Patron mi pomaga. Nasuwa na mnie całun mgły, niewysoki, tak. ok. 1 m. W tym momencie widzę byka. 5-6 lat, myślę. Schodzi dokładnie po tropach chłystów. W pewnej chwili, jakby instynktownie, odwraca się w moją stronę i widzę, że mnie zobaczył. Na szczęście nie rozpoznaje niebezpieczeństwa i nerwowym, paradnym krokiem zaczyna iść w moją stronę, raz po raz odwracając głowę to w prawo, to w lewo. To pozwala mi, rozpoznać głęboką zatokę w lewej łopacie. Byk dochodzi do mnie na 15 kroków. Staje. Strzelam na sztych w nasadę karku. Byk pada w ogniu i jest MÓJ. Godzina 8 rano. Przez mgłę zaczynają przedzierać się pierwsze promienie jesiennego słońca.