Bażanty w Małopolsce - 7.10.2000r.

Piękna pogoda, mnogość zwierzyny i świetna organizacja polowania, a do tego doskonała praca psów, wśród których prym wodził wyżeł Rysiorza (właściciela sklepu myśliwskiego w Krakowie).

Bażantów było bardzo dużo i gdyby nie kontuzja nogi, która wyeliminowała mnie z połowy polowania, byłbym w pełni zadowolony. Koledzy strzelili po 5 - 7 kogutów i po kilka kuropatw.

Dodatkowego uroku dodawała naszym łowom obecność Mariana - przedstawiciela gospodarzy, od którego zasad etyki i kultury myśliwskiej mógłby się uczyć niejeden z łowieckiej braci.

A na końcowej zbiórce było też coś o mnie... W połowie polowania wyżeł Rysiorza wystawił bażanta. Byłem najbliżej, złożyłem się i długo prowadziłem ptaka na muszce... Leciał na równi z psem i dopiero jak podniósł się na tyle wysoko, żeby pies był bezpieczny, strzeliłem.
Po strzale Rysiorz podszedł i mocno uścisnął mi rękę. Nie musiał nic mówić.
Za to Marian na zbiórce mówił o tym długo. Było miło.

To było fajne polowanie!