Racja księcia Sapiehy

Książę Eustachy Sapieha będąc myśliwym zawodowym w Kenii i mogąc polować do woli na wszelkiego afrykańskiego zwierza, obiekt marzeń niejednego naszego nemroda, napisał:

"... w osiemdziesiątych latach mojego życia mam już tylko trzy miłości myśliwskie.
Są to słonka, głuszec i cietrzew. Zabierzcie mi wszystkie słonie, lamparty, lwy czy bawoły, a dajcie mi usiąść na pniaku w wiosenny wieczór ..."

Zaś dalej, po opisie trudów i emocji podchodu głuszca, dodał:

"... To są te chwile, za które, gdybym fizycznie mógł je dziś wytrzymać i gdybym miał
na to pieniądze, zapłaciłbym dużo."

Masz rację Książę - to są te chwile...

Są to, nie mające sobie równych wśród wzruszeń łowieckich, takie cuda natury, jak wieczorne chrapanie długodziobej słonki, gdy cały las cichnie i usypia, zapamiętałe granie cietrzewi, przerywane uroczystą ciszą, którą ptaki czczą wschód słońca oraz fascynująca i namiętna pieśń głuszca, najwspanialsze misterium wiosennej przyrody. 
Są to jednocześnie spektakle na wskroś polskie, głęboko osadzone w naszej tradycji.
I nic to, że łowy te są dziś w Polsce niedostępne. Nasza tradycja sięga przecież dalej, do dawnych polskich uroczysk Polesia. Tam właśnie, wśród ciszy przedświtu czy też u schyłku dnia, spełniają się marzenia o raju utraconym.