18/21

20/21

Trzeciego dnia popłynęliśmy na rzeczną wyspę. Po drodze było polowanie z łodzi (Krzysiek strzelił kaczora), a na wyspie Giena gotował rybną uchę (w dwóch 12 litrowych wiadrach - oprócz ryb wrzucił do wiader po 2 dzikie kaczki). Ucha była doskonała - najlepsza, jaką w życiu jedliśmy! Z tyłu widać kanister z prawdziwym sokiem brzozowym. Był pyszny, zdrowy i doskonale leczył syndrom drugiego dnia... Od lewej: Krzysiek, Dyrektor, ja, Zbyszek i Giena.