Polowanie było podobne do tego sprzed tygodnia, tyle, że na terenie Postołowa, Ełganowa i Czerniewa odybywały się zawody z udzialem psów, w tym wyścigi i marsze, nawet do 50 km długie. Biorąc to pod uwagę, pierwszy miot to bagno w lesie lewej strony lasu Postołowa, gdzie zawody miały się rozpocząc od godz. 11:00. Ani w tym miocie, ani na bagnach i kukurydzy w Kamirowskich Piecach jeleni i dzików nie było.
Bagno w Ełganowie było czwartym miotem, po grochówce na posiłku i widziano w nim chmarę lub nawet dwie jeleni, bo tę samą liczbę jeleni widziano z dwóch stron poza miotem, ale wyszły one w miejscach, gdzie myśliwych nie starczyło do obstawienia.
Zbiórka po miocie była przy polu pszenicy Andrzeja Dończyka, notorycznie w ostatnim czasie buchtowanego przez dziki i prowadzący postanowił wziąć miot w lesie Trąbek Wielkich, gdzie mogły te dziki spędzać dzień. Obstawiono buczki przy drodze z wysokim napięciem i był to celny wybór. Duża wataha, może z 20 dzików wyszła w kierunku Zimnej Góry i stojący na szczycie miotu Krzystof Sulima zdążył strzelić dwa razy, kładąc dwa przelatki. Jednego na miejscu, a drugiego musiał dostrzelić za miotem.
To pierwsza jego gruba zwierzyna strzelona w okresie dwuletniego stażu członkowskiego w kole. Wręczenie medalu króla polowania poprzedziło tradycyjne malowanie, które wykonał prezes na podnieconym ze szczęścia i emocji Krzysztofie. Po polowaniu kilku myśliwych spotkało się z Krzysztofem u Irka Ożoga i jeszcze ze dwie godziny przeżywali z królem jego sukces.
|