DZIENNIK
Redaktorzy
   Felietony
   Reportaże
   Wywiady
   Sprawozdania
Opowiadania
   Polowania
   Opowiadania
Otwarta trybuna
Na gorąco
Humor
PORTAL
Forum
   Problemy
   Hyde Park
   Wiedza
   Akcesoria
   Strzelectwo
   Psy
   Kuchnia
Prawo
   Pytania
   Ustawa
   Statut
Strzelectwo
   Prawo
   Ciekawostki
   Szkolenie
   Zarządzenia PZŁ
   Przystrzelanie
   Strzelnice
   Konkurencje
   Wawrzyny
   Liga strzelecka
   Amunicja
   Optyka
   Arch. wyników
   Terminarze
Polowania
   Król 2011
   Król 2010
   Król 2009
   Król 2008
   Król 2007
   Król 2006
   Król 2005
   Król 2004
   Król 2003
Imprezy
   Ośno/Słubice '10
   Osie '10
   Ośno/Słubice '09
   Ciechanowiec '08
   Mirosławice '08
   Mirosławice '07
   Nowogard '07
   Sieraków W. '06
   Mirosławice '06
   Osie '06
   Sarnowice '05
   Wojcieszyce '05
   Sobótka '04
   Glinki '04
Tradycja
   Zwyczaje
   Sygnały
   Mundur
   Cer. sztandar.
Ogłoszenia
   Broń
   Optyka
   Psy
Galeria
Pogoda
Księżyc
Kulinaria
Kynologia
Szukaj
autor: fousek23-10-2008
Dzicza Noc

Odbieram telefon. W słuchawce słyszę głos Darka. Dziś o 22 00 meldujesz się u mnie i jedziemy na dziki. Już nas zapisałem na rewir VI. Kukurydza w 80% wykoszona, jeszcze trochę łanów stoi ale są mocno poprzecinane. Nie dyskutuj, tylko masz być. Na papierze masz 3 dziki, warchlaka, przelatka i odyńca. Chwila zastanowienia i potwierdzam przyjazd.

Spakowałem to, co potrzebne: lornetka, latarka, nóż, termos z herbatą, 6 kawałków myśliwskiej kiełbasy, kilka kromek chleba no i kniejówkę. O 19:30 siedziałem już za kółkiem i spacerową prędkością zmierzałem do Darka. Jadąc drogą co chwila spoglądałem na niebo, czy księżyc już wyszedł na orbitę i czy nie będzie pochmurnie. Gwiazdy lśniły na tle granatowego dywanu jasnym blaskiem jednak księżyca jeszcze nie było. Pokazał się około 21-wszej w postaci czerwonej półkuli. Zanim wzbije się wysoko, tak aby był pomocny przy polowaniu, potrzeba jeszcze około godziny...

O 22-giej zajeżdżam do Darka na podwórze. Czeka już na mnie z pełnym ekwipunkiem. Szybko przepakowujemy moje rzeczy do jego Vitary i jedziemy w las. Rozmowa w drodze dotyczy głównie dzisiejszego polowania. Dowiaduję się gdzie będę polował i jaki teren tam jest. Droga mija nam szybko, Darek mieszka niemal w łowisku. Zatrzymujemy się na skraju lasu, wysiadamy, pokazuje mi gdzie mam się udać, oraz granice rewiru, których przekraczać nie powinienem. Kompan będzie w pobliżu również na rewirze VI tylko z drugiej strony asfaltu. Zabieram graty i zostaję na asfaltowej drodze. Polowanie czas zacząć. Plecak na plecy, kniejówka na prawe ramie, lornetka na szyję. Zapalam papierosa, żeby sprawdzić wiatr. Jest idealny, prosto w twarz. Przed sobą mam potężne kukurydzisko - około 80ha, które z lewej strony dolega do asfaltu (granicy mojego terenu, który mam dziś opolować) a z drugiej do bukowo-sosnowego boru. Dalej widzę, że jeszcze stoi kukurydza. Powoli ruszam drogą wzdłuż lasu. Księżyc już pięknie świeci, ściernia po kukurydzy srebrzy się jakby był oszroniony, jednak mrozu nie ma. Idę powoli dokładnie lustrując przedpole. Co chwilę zatrzymując się i nasłuchując. Nagle w lesie słychać trzaski. Po mojej prawej ręce coś zaczyna się dziać. Łamanie gałęzi jest coraz głośniejsze, słychać już kwiki... idą kabany. Przytulam się do jednego z drzew i czekam jak rozwiną się wydarzenia. Dziki wyparowały z lasu jak z katapulty, dokładnie 10 sztuk równych warchlaków. Oceniam wagę około 30kg. Wszystkie równiuteńkie, bez lochy... to dlatego tak szybko wystartowały, nawet się nie zatrzymały na ścianie lasu i nie wietrzyły. Dystans miedzy mną a dzikami wynosił nie więcej jak 60m. Powoli opieram lornetkę na piersi, ściągam broń z ramienia i opieram o pień drzewa. Krzyż ląduje na komorze najbliżej stojącego dzika, napinacz, przyśpiesznik, sekunda i buchhhhh. Słyszę wyraźne uderzenie kuli, dzik wali się w ogniu po czym, po 3-4 sekundach zbiera się i uchodzi w pole, tracę go z oczy za miedzą porośnięta wysokimi trawami.

Cholera, jak to możliwe, dzik na 60m stojący, pokazujący połeć, idealne warunki do strzału, jasno, stabilna pozycja i dzika nie ma. Mętlik w głowie, jak ja mogłem to tak spierniczyć... dzwonię do Darka i przedstawiam sytuację.
- Kamil, zostaw tego dzika i szukaj następnych, tego poszukamy później z psem.
- OK.

Zapaliłem papierosa, idę na zestrzał, mnóstwo farby, dzik na drodze ucieczki mocno farbuje. Zostawiam postrzałka i wracam pod las. Idę dalej wzdłuż kukurydziska powoli zbliżając się do łanu jeszcze nie skoszonej kukurydzy. Są tylko przekoszone pasy. Lornetka, szukam jakieś wysiadki, która rzekomo miała tu gdzieś na jednym z tych pasów stać. Chwila lustracji i jest. Dochodząc do niej słyszę wyraźnie dziki łamiące kaczany. Musi być tam spora wataha bo hałas jaki robią jest słyszalny z kilkudziesięciu metrów. Wgramoliłem się na wzwyżkę, ściągnąłem plecak i zaczynam obserwować wykoszoną kukurydzę. Na czystym polu nic nie ma, są, ale w łanie. Wyciągam termos z herbatą, kiełbasę i kawałek chleba. Spoglądam na zegarek jest 23:20. Widoczność rewelacyjna. Bez lornetki na 300m bym zauważył kabana... ale teraz to pozostaje tylko słuchać. Z lewej strony tak jakby łamanie zbliżało się do wykoszonego pasa... Lornetka do oczu i są 1,2,3,4... cholera, ile czarnuchów. Sypią się z majsu jakby ktoś tam worek rozwiązał. Są duże dziki, to pewnie lochy, małe, przelatki, każdy kaliber dzika. Piękny widok. Ten kto już miał taką watahę o północy, przy księżycu rozumie co przeżywałem widząc taki obraz. Opieram kniejówkę, wybieram jednego z przelatków. Krzyż ląduje na łopatkach, pada strzał. Dziki nikną w łanie kukurydzy a "mój" pisze testament w miejscu gdzie stał. Zapalam papierosa, niech dojdzie. Mija około 10 minut. Schodzę z wysiadki, patroszę. Oglądam miejsce przyjęcia kuli. Dokładnie tam gdzie mierzyłem. Oceniam męskiego przelatka – wagę 50kg powinien mieć :). Podciągam go pod wzwyżkę, wieszam na drabinie i wracam znów pod las kontynuować podchy. Zakładam że pierwszy dzik to warchlak którego myślę że podniesiemy. Teraz przelatek czyli mogę już strzelać tylko Odyńca... No cóż, trzeba spróbować, do świtu jeszcze kawał czasu.

Idę dalej pod wiatr mijając kukurydzę, za którą jest ponoć mocno pobuchtowana łąka. 20 minut wolnego spaceru i doszedłem na miejsce opisane przez Darka. Na łące pasły się trzy sarny oraz myszkował lis. W lornetce dojrzałem również samotna sosnę o którą oparta była drabina. Wgramoliłem się na samą górę, wygodnie rozsiadłem i wsłuchiwałem się w odgłosy kniei. Gdzieś w oddali spłoszona sarna szczekała, w lesie znak życia dał puszczyk, we wsi ujadały psy... Piękna noc. Z tego letargu wyrwał mnie trzask łamanej gałęzi oraz kwiki dzików. Cholera, po lesie idą kabany. 3 może 4 minuty i na łąkę wysypały się dziki - 4 duże lochy, kilkanaście warchlaków i przelatki. W szkłach lornetki widzę wyraźnie całe towarzystwo, które zmierza na kukurydzę. No cóż, w odstrzale pozostał tylko odyniec więc niech sobie idą... i w tym momencie, jak Duch, na ścianie lasu pokazał się ON. Czarny, wysoki, karpiowaty kształt ciała, zmierzał za watahą. Co chwile się zatrzymywał i wietrzył... Widzę wyraźnie że jest duży, zdecydowanie większy od loch. Koniec obserwacji przez lornetkę, trzeba popatrzeć na niego przez lunetę. Dzik dostojnym krokiem zbliżał się w moją stronę. Ocena odległości - około 100m. Idzie bokiem, wystawia cała prawą łopatkę. Napinacz, przyspiesznik... BUMMMMM. Zrywa, biegnie i zostaje niemal na środku łąki, pisze testament... Emocje ogromne. Schodzę, zmieniam pustą łuskę na cały nabój, w górna lufę wkładam brenekę i powoli podchodzę. Leży już martwy na prawym boku. W świetle księżyca bieli się oręż.... łamię gałązkę leszczyny, wkładam do tabakiery, drugą kładę na dziku...
Dzwonię do Darka.

Po 15 minutach podjeżdża na miejsce pierwszego strzału, wspólnie dochodzimy warchlaka. Kulę przyjął idealnie - na komorę. Dlaczego taka reakcja? Nie mam pojęcia. Uszedł od miejsca strzału 50m i został na miedzy w trawie.

Odwozimy dziki na skup, wracam do domu cały w emocjach z niezapomnianego polowania...

Dziki ważyły: 29kg, 51kg i 126kg.

Darz Bór




22-03-2012 22:18janiDarz bór! Toś się nastrzelał, ale przygoda niezwykła! I ten księżyc! Zazdroszczę, ale może też tak będę miał? Podprowadzisz?
22-03-2012 21:54EmillWitam fousek
Piekne polowanie i przygoda.jak czytalem to opowiadanie to tak jak bym byl razem z Toba na tym polowaniu. Wiem jak sie poluje na takich duzych kukurydziskach. Mam ta przyjemnosc poniewaz w moim kole sa takie. Gratuluje dziczkow i opowiadania pozdr. DB
06-02-2009 16:40MAX-508super przygoda życzę takich więcej DB
27-10-2008 17:05Gimlimiło się czytało :) gratuluje.
27-10-2008 14:17fousekWitam. Dziękuje za miłe komentarze, bardzo podbudowuja. Jak znajde chwile to chętnie jeszcze jakies łowy opisze... Pozdrawiam Czeski
23-10-2008 21:06robcio2Nie wiem czego gratulować w pierwszej kolejności. Opowiadanie świetne, czyta się je doskonale i przeżywa jak prawdziwy podchód. Emocje musiały być niezwykłe, bo i potrójny sukces jest czymś niezwykłym. Zazdroszczę Ci łaski Świętego Huberta.
W takim razie przyjmij gratulacje za pokot trzech dzików i za ciekawy tekst. DARZ BÓR - Robert.
23-10-2008 14:04ULMUSGratuluje pieknego polowania, niezapomnianych emocji i niesamowitego farta :). Dzięki temu opowiadaniu wyrwałem sie na chwilę zza biurka do lasu.... Cudo opowiadanie.


Mega hit !

" Zapalam papierosa, żeby sprawdzić wiatr." - hehehe świetnie to brzmi ... doceniam poświęcenie, zaraz zrobie sobie kawkę i też pójdę sprawdzić wiatr.:))

Pozdrawiam
DB

Szukaj   |   Ochrona prywatności   |   Webmaster
P&H Limited Sp. z o.o.